Kilka miesięcy temu miałem okazję przejechać się Audi Q5 z
dwustukonnym benzynowym silnikiem i przekładnią DSG.
Tak już mam, że z góry nastawiam się jakoś do rzeczy i tu
nie byłem nastawiony szczególnie dobrze bo:
- po pierwsze nie jest to Q7 – a ta wielkość bardzo mi
odpowiada,
- po drugie gdy jeżdżę samochodem droższym od mojego (a ten
taki jest) staram się sobie udowodnić, że ten mój niczym się w sumie od tego
lepszego nie różni, bo też ma kierownicę klimatyzację, CD i elektryczne szyby.
W międzyczasie (dokładnie 15
lutego 2014 roku) Pan Zbigniew Bródka zdobył olimpijskie złoto na dystansie
1500 metrów. Gdyby ktoś nie wiedział, to Pan Zbigniew uprawia łyżwiarstwo
szybkie.
Okazało się, że wyżej wymieniony trenuje w kraju, w którym w
zasadzie nie bardzo ma gdzie trenować. Tak więc, aby mieć lodowisko, musiał
wraz z kolegami sam je sobie przygotować. Prowadzi to do stwierdzenia, że jego
trening był całkowicie inny, niż ten, którzy wykonują jego rywale zamieszkujący
bardziej cywilizowane obszary naszego globu.
Ponadto nasz mistrz pracuje zawodowo jako strażak, co znowu
wymusza na nim pewien rodzaj aktywności fizycznej, jakiej nie poznał zapewne
żaden inny łyżwiarz szybki.
Tak więc Pan Zbigniew Bródka znalazł się w Soczi i pokonał Holendra
Koena Verweija (jeśli odmiana jest nieprawidłowa, to Pana Koena przepraszam –
zrobiłem to nieumyślnie) o 0,003 sekundy. Niewiele, to prawda. Diabeł jednak
tkwi w szczegółach.
Gratulując naszemu panczeniście
wracam zgrabnie do wątku motoryzacyjnego, bo tu też diabeł tkwi w szczegółach.
I tak po kilkuset metrach za sterami Q5 stwierdziłem, że
kierownica jest nieco inna niż u mnie. Jakaś taka troszeczkę grubsza, deczko
mniejsza i przez to wygodniejsza. Wiecie już do czego zmierzam? Dalej było
coraz lepiej.
Co do silnika, to od razu miał u mnie plusa, bo po prostu
nie lubię diesli, a rzadko zdarza się gratka przejażdżki SUVem, w którym bije
pełnooktanowe serce.
O skrzyni DSG napisano już tomy i to głównie dobrych opinii.
Podpisuję się pod tym. Skrzynia jest bardzo szybka i inteligentna.
Wspólną cechą markowych SUVów jest dosyć twarde zawieszenie.
Jest to wymuszone przez wysokość tych samochodów. Bez tej lekko na wyrost
twardości precyzja prowadzenia pozostawiałaby wiele do życzenia. Tu jest
świetnie. Przyspieszenie i hamowanie to również rewelacja.
Cechą która zrobiła na mnie ogromne wrażenie była praca
zawieszenia na leśnej drodze. W tej kwestii tytułowy diabeł objawia się w
pełnej okazałości. Nie zauważyłem tego od razu, jednak po jakimś czasie dotarło
do mnie, że go po prostu nie słyszę. Ech… Jednak (jak zwykle zresztą) okazało
się, że samochody tańsze nie są takie jak te z nieco wyższych półek. I tak ma
być, w końcu coś musi uzasadniać ich cenę.
Wspomnę jeszcze o systemie audio, który nie był wersją
podstawową. To słychać i jest to niewątpliwie jedna z dwóch rzeczy, za które
też bym dopłacił (ta druga, to skrzynia DSG). Szczególnie dobrze brzmi na nim reggae,
ale to chyba zbieg okoliczności, prawda Robert?
I na zakończenie muszę jeszcze napisać o dwóch sprawach,
czyli o tym, co jest najlepsze i najgorsze w tym samochodzie.
Zacznę od zalety. Jest to wnętrze a zwłaszcza widziane z
miejsca kierowcy. Nie chodzi mi tu nawet o legendarną już precyzję Audi i
nanometrowe spasowane elementów. Myślę raczej o połączeniu kształtów z
wielkością. Jest tak, że miejsca jest pod dostatkiem, ale nie miałem poczucia,
że siedzę na fotelu pośrodku sali gimnastycznej. To wnętrze raczej opatula,
otacza. Przywodzi mi na myśl stare BMW. Ja tak lubię i jest to rzecz naprawdę
dobrze pomyślana.
Podstawową i ogromną wadą Q-piątki jest to, że nie jest
moja, bo spodobał mi się ten samochód. Tak po prostu. Chciałem się czepiać, ale
nie wyszło.
Ponieważ (jak już mówiłem) diabeł tkwi w szczególe, to
zarówno Audi, jak i Panu Zbigniewowi Bródce życzę… Całego piekła!
Radek Małecki
Zdjęcia pochodzą ze strony producenta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz