czwartek, 24 kwietnia 2014

Opel Astra sedan. O klasę wyżej.



            Są takie słowa, które z różnych powodów wydają się nam fajne. Dla potrzeb tego artykułu przypomnę Wam dwa z nich. Watt i turbo.
Mając naście lat uważałem, że jedynym parametrem określającym jakość sprzętu audio jest jego moc. Określa się ją w watach. Jeśli pamiętacie okres przemian ustrojowych w Polsce, to bez trudu przypomnicie sobie, że każde, nawet najmniejsze radyjko sprzedawane wówczas na bazarku,  miało naklejkę z napisem „1000 WAT!!!”. I choć wiem już, że to nie do końca tak jest, to jednak sentyment do słowa pozostał. Ba! Wzmógł się nawet odkąd w moim rodzinnym mieście (Kętrzyn) reaktywowała się rockowa kapela Dr Watt. Oczywiście jest tu też kwestia pisowni (jedno lub dwa „t”, ale nie bądźmy drobiazgowi).
Turbo! No, to jest naprawdę fajne słowo. Nie wiem kto wprowadził je do słownictwa używanego na co dzień. Mnie kojarzy się to z Saabem, który użył go wypuszczając na rynek model 900 Turbo. Od tej pory wszystko, co „turbo” było… Turbo! To słówko tak dobrze się przyjęło, że nawet używają go autorzy książek o ewolucji. Komórka z turbodoładowaniem… Nie żartuję, tak było napisane. Zapamiętajcie zatem te dwa słowa, bo wrócę jeszcze do nich.
Astra sedan jest samochodem dużym. Tak, tak, właśnie dużym. 


Przywołam ponownie początek lat dziewięćdziesiątych. Jeśli byliście już wówczas na etapie rozwoju pozwalającego pragnąć przejażdżki fajnym samochodem, to na pewno chcieliście przejechać się Oplem Omegą pierwszej generacji. Poszperałem w sieci i znalazłem wymiary tego samochodu w wersji sedan. Jak wypada porównanie? Otóż Omega była ponad osiem centymetrów dłuższa, ale za to prawie pięć i pół centymetra węższa i o tyle samo niższa. Zatem wracając do początku akapitu – Astra jest duża. 

Dalszych porównań z Omegą nie będzie, bo nie ma to sensu. Równie dobrze można porównać kolej magnetyczną z lokalną wąskotorówką ciągniętą przez parowóz. Wiem, ta druga budzi sentyment, ale nie chcielibyście pojechać nią kilkaset kilometrów. Ale skoro jesteśmy już przy pociągach i lokomotywach… Klasa kompakt jest dla większości koncernów motoryzacyjnych taką lokomotywą sprzedaży. Mają u siebie tę klasę nawet marki, które jeszcze kilkanaście lat temu nie chciały być kojarzone z samochodami mniejszymi od tankowców. To wymagająca klasa i nie ma tu miejsca na pomyłki. Wszystko musi być dopracowane. Z drugiej strony cena musi pozostać jak za kompakt. Trudno znaleźć tu kompromis, ale w Astrze chyba się udało. Pierwszym wrażeniem po wejściu do kokpitu jest poczucie tego, że samochód został naprawdę porządnie zbudowany. Spasowanie jest doskonałe, a materiały wykończeniowe zadziwiają. Naprawdę można mieć wrażenie, że siedzimy w samochodzie klasy zdecydowanie wyższej niż kompakt. Wszystkie obwódki zegarów i pokręteł błyszczą chromem, a konsola środkowa świeci ogromną ilością przycisków. Wspominam o nich, bo lubię w samochodach przyciski i elektroniczne gadżety. Jestem jak Chińczyk (oni to podobno cenią), ale trudno. Jeśli chodzi o wnętrze, to wspomnę jeszcze o naprawdę wygodnych fotelach i o tym, że ktoś pomyślał o trzech uchwytach na napoje (zwykle są dwa). Niby nic takiego, ale zyskujecie wygodne miejsce na smartfona. Przynajmniej ja go tam wrzucam…
Dzięki krótkiej klapie bagażnika i mocno opadającej tylnej szybie udało się uzyskać dynamiczną i po prostu ładną linię nadwozia, a jeśli chodzi o sedany, wcale nie jest to takie łatwe. 

A skoro doszliśmy już do bagażnika, to warto przypomnieć sobie jedno ze słów opisanych na początku. Mój egzemplarz miał tam plakietkę „TURBO”. Jak już ustaliliśmy wszystko , co jest „turbo” jest fajne. Koniec i kropka!
Słowo to nie znalazło się tam oczywiście przypadkiem. Benzynowy silnik 1,4 o mocy 140 KM został wyposażony w turbinę. Inne benzyniaki również. Niby rzecz oczywista w erze downsizingu, ale będę bronił zdania, że plakietka „TURBO” jest ważna. Nawet bardzo ważna!
                Prowadzenie okazało się zaskakująco przyjemne. Należę do osób, które najpierw jeżdżą, a później czytają. Jeździłem zatem nie wiedząc, czemu sprawia mi to taką frajdę. Przyznam się, że nawet wyciągnąłem żonę na przejażdżkę krętymi mazurskimi drogami. Niby nic takiego, ale moja małżonka nie lubi motoryzacji, a dochodziła północ… Dopiero następnego dnia przeczytałem o tym, co było powodem mojego zachwytu.
Tu przypominam Wam o drugim fajnym słowie – watt. Wprawdzie  waty muzyczne nie mają żadnego związku z mechanizmem zastosowanym w Oplu (poza podobną nazwą oczywiście), ale specjalnie użyłem tej krętej metafory, bo chodzi mi właśnie o skręcanie. Tylne zawieszenie oparte jest na belce skrętnej wyposażonej w wahacze z drążkiem Watta. Nic Wam to nie mówi? Otóż takie rozwiązanie eliminuje poprzeczne ruchy auta, co w konsekwencji ma skutkować większą stabilnością jazdy…. Uff! Przeczytaliście i nadal nie wiecie co to wnosi? Też bym nie wiedział, gdybym nie jeździł. Jakkolwiek to wszystko brzmi, to prowadzi ostatecznie do tego, że prowadzenie w ogóle, a w zakrętach szczególnie jest fenomenalne. Naprawdę człowiek ma ochotę wciąż skręcać. Trudno to opisać – trzeba spróbować. Wrażenie jest takie, że tył samochodu dodatkowo też wchodzi w zakręt. Trzeba się przyzwyczaić, ale to nie problem, wszak do dobrego łatwo jest się dostosować.
                Kończąc wymienię jeszcze kilka drobiazgów. Pierwszym z nich jest ładne podświetlenie na drzwiach, w okolicy klamki. Spływa tam delikatne czerwone światło. Mała rzecz, a kilka lat temu osiągalna jedynie w klasie wyższej. Druga, to również podświetlenie. Ktoś wpadł na pomysł zrobienia świecącej obwódki poniżej obudowy drążka skrzyni biegów. Czemu to służy? No cóż prawdopodobnie niczemu praktycznemu, ale za to jak wygląda! 

Wiem, że są malkontenci, którzy powiedzą, że to niepotrzebne, niepraktyczne… Ale moi drodzy, pomyślcie tylko: czy gdybyście mogli spędzić wieczór z Megan Fox, to naprawdę chcielibyście aby obrała wam ziemniaki? A przecież to takie praktyczne…

Autor pragnie serdecznie podziękować salonowi Opel Pindur w Giżycku za udostępnienie samochodu do testów.
Jeśli spodobało się Wam to auto, to znajdziecie je pod adresem:
Opel Pindur
Salon Samochodowy
11-500 Giżycko
Aleja 1-go Maja 17
Tel. (87) 428 19 52
Fax (87) 428 26 83
Radosław Małecki
Kętrzyn 24.4.2014 r.

Zdjęcie wnętrza samochodu pochodzi ze strony producenta www.opel.pl . Pozostałe zostały wykonane przez autora.

14 komentarzy:

  1. Ta Astra strasznie wpada mi w Insignie. Znacznie lepiej prezentuje się w wersji hatchback. Jedyny minus oczywiście, cena.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta Astra strasznie wpada mi w Insignie. Znacznie lepiej prezentuje się w wersji hatchback. Jedyny minus oczywiście, cena.

    OdpowiedzUsuń
  3. mam taką astrę i potrzebuję porady - szukam haka holowniczego do astry, czytałem, że dobry jest hak Westfalia, jednak wolę zweryfikować opinię przed zakupem

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wg mnie ta astra to nic szczególnego, serio, szału nie robi ;)
    ___
    AutoKurek

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze że teraz ukaże się nowy model, na pewno odmieni to trochę wizerunek serii
    ____
    Centrum Techniczne

    OdpowiedzUsuń
  7. Wg mnie to bardzo fajne autko. Jest mega wygodne i fajnie się prowadzi. Najlepsza służbówka jaką miałem
    ______
    DUBAJ-TRANSPORT

    OdpowiedzUsuń
  8. Insignie wypadają mimo wszystko jeszcze lepiej, tylko czasami można napędzić komuś stracha, można myśleć że policja jedzie :D
    ____
    http://urwana-swieca-zarowa.com.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Astra bardzo fajny samochód, jednak z Opli najbardziej przemawia do mnie Insignia, klasa wyższa samochodów. Jedynie problem to elektryka, tutaj warto jednak zaznaczyć, że była to bolączka pierwszych wersji. Aktualnie te samochody są pozbawione praktycznie wszelkich wad.

    OdpowiedzUsuń
  10. My chcemy kupić nowy samochód w przyszłym roku i myślimy o Audi :) namawiam męża na najnowszą generację Q7 - https://rajdkolobrzeski.pl/nowa-generacja-q7-juz-jest-wyglada-lepiej-niz-prognozowano/ Co sądzicie o tym modelu?

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy aktualnie warto kupić ten model Astry ? Czy 10 lat na ten samochód to wciąż niewiele ? Czy coś się psuje szczególnie ? Szukam aktualnie takiego auta i nie wiem czy to dobry wybór. Przyznam, że bardzo mnie korci astra w sedanie. Znalazłem w jednym warsztacie taki egzemplarz astry - może ktoś się wypowie czy warto kupić ? Niby klient przyjechał na przegląd przed sprzedażą.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo merytoryczny wpis, dobrze się czytało dzięki
    --
    Pozdrawiamy,
    Ekipa Bryczqa.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Szkoda, że daleko mi do Giżycka, bo właśnie auta nie mam, padł mi samochód na majówkę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Haha jestem tu ponownie i znów mam zepsute auto. Ale się złożyło. Pozdrawiam! Eltrox

    OdpowiedzUsuń