piątek, 4 stycznia 2013

Fiat 500L. Niefotogeniczna ślicznotka.






Gdy byłem znacznie młodszy Fiat produkował takie modele, jak np. Uno. Nawet w tamtych czasach żaden chłopak nie oglądał się chyba za tym samochodem. Ale czas płynął i po wielu latach pojawiła się „pięćsetka”. Jest to według mnie większy skok ewolucyjny niż od ameby do Heidi Klum.
W czasie gdy projektowano Fiata 500 powietrze, którym oddychali projektanci musiało być dobre, bo pojawiło się wówczas na rynku jeszcze kilka bardzo ładnych samochodów.
 500 jeździ już po świecie ładnych parę lat, ale ciągle wzbudza mój zachwyt i nadal oglądam się za tym samochodem. No… nie zawsze. Gdzieś niedaleko od mojego miejsca zamieszkania żyje starszy pan, który ma ten samochód w kolorze… Trudno go nazwać, ale jest to coś pomiędzy zielenią khaki, brązem, a kupą mojego labradora. Wygląda to słabo, ale na szczęście wszyscy pozostali nabywcy zdecydowali się na fajne kolory i ich samochody budzą mój zachwyt, a wręcz lekką zazdrość.
Fiat poszedł za ciosem i postanowił powiększyć rodzinę „pięćsetki”.
Gdy zobaczyłem pierwsze zdjęcia 500L byłem rozczarowany (delikatnie mówiąc). W końcu jednak ujrzałem ten samochodzik na żywo i nie mogłem się nadziwić jak słabo wypadał na fotkach.
W rzeczywistości 500L niemal dorównuje urodą swej mniejszej siostrze (bratu?). Nawet moja żona powiedziała, że mogłaby taki mieć, a w jej ustach, to szczyt uznania (jeśli chodzi o samochody).
Fiat tak mówi na swojej stronie o tym autku:
„500L jest LEM:
Light (lekki), ze względu na kompaktowe wymiary, niski poziom emisji spalin oraz eko-technologie.
Emotional (emocjonalny), ze względu na innowacyjne wyważenie wielkości i pojemności wnętrza, prawdziwie włoski styl i charakter 500ki.
Multispace, ze względu na optymalne wykorzystanie obszernej kabiny pasażerskiej i bagażnika.”
Literki L i M są dla mnie mało ważne, ale jeśli chodzi o E, to podpisuję się również pod tymi stwierdzeniami.
Teraz muszę zorganizować sobie jakąś przejażdżkę, bo po pierwsze bardzo chcę, a po drugie moja żona „mogłaby takiego mieć”. A gdyby go w końcu miała, to ja również bardzo bym się cieszył, bo spoglądając z okna widziałbym 500L na podjeździe, a to oznacza, że zerkałbym często na coś baaaardzo ładnego.

Radek Małecki

2 komentarze:

  1. Nareszcie jakiś ciekawy, motoryzacyjny blog.
    Najciekawsze jest to, że mimo tylu lat pięćsetka nadal robi furorę. Nie zgodzę się, że źle wypada na zdjęciach. Wychodzi na nich całkiem dobrze.

    Tracę Cierpliwość

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz co...? Odkąd zobaczyłem 500L na żywo, zaczęła mi się podobać również na zdjęciach. Dzięki za komentarz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń