I jeszcze raz o ekologach. Chyba poprzednio nie wyczerpał mi się ten temat... A więc teraz znowu trochę o tym samym co we wcześniejszym wpisie, ale w następnym felietonie wrócę już do samochodów.
Istnieje pewna grupa ludzi, zwanych
najczęściej klasą średnią, która nastawiona jest do świata dosyć liberalnie.
Ludzie ci nie mają czasu na różne przepychanki, bo najpierw zajęci byli własnym
wykształceniem, a teraz dużo czasu pochłania im dobrze płatna praca. Gdy już z
niej wyjdą, to zamiast zabraniać innym robienia czegoś tam strasznego wolą np.
przejechać się swoim fajnym samochodem na wczasy.
Jednak istnieją też osobnicy, którzy
być może są nie dość kochani, nie wystarczająco ładni lub brakuje im jakiegoś
innego czynnika. Oni w wolnym czasie lubią krzyczeć. To, co krzyczą, zależy od
tego, na jakie poglądy się załapali. I tak niektórzy zabraniają innym usuwać
ciążę i kontrolować narodziny, a inni chcieliby zakazać produkcji samochodów z
fajnymi (czytaj: dużymi) silnikami. Zwracam tu uwagę, że potencjalny nabywca
takiego samochodu (liberał w średnim wieku) nie każe im żyć po swojemu.
Krzykacze mają to do siebie, że
zwykle bywają zauważeni. Dlaczego? To oczywiste – głośno krzyczą. Czy jednak
mają rację? W najprostszym liczeniu mają, bo raczej jest oczywiste, że silnik
V12 spala nieco więcej niż trzycylindrowy silniczek o pojemności tysiąca
centymetrów sześciennych. Tylko co z tego? Tych małych sprzedaje się
wielokrotnie więcej. W ogólnym rozrachunku silniki ośmio, dziesięcio i dwunasto
cylindrowe są raczej egzotyką, a co za tym idzie ich rzeczywisty wpływ na
środowisko jest żaden.
Krzykaczy to jednak nie przekona.
Oni chcą kształtować tak zwane „postawy”. Otóż drodzy ecoiści, przyjmijcie do
wiadomości, że duża część tych ludzi, których nienawidzicie, to ci sami ludzie,
których stać na książki i gazety. W związku z tym, gdy wy byliście jeszcze w
szkole oni już kompaktowali plastikowe butelki i segregowali śmieci, bo
wiedzieli, że to jest ważne.
Jeśli chodzi o emisję gazów
cieplarnianych, to ogromny udział mają w niej hodowle zwierząt. Nie słyszałem
jednak, żeby jakiś ekolog postulował wybicie większości pogłowia. Zwracam też
uwagę, że ich głównym konsumentem nie są zapewne nabywcy Ferrari, bo oni
załapali się jakiś czas temu na modę jedzenia warzyw (znowu te książki i
gazety).
Duże silniki mają też SUV-y, również
znienawidzone przez ecoistów. Podobno nie są nam w miastach potrzebne. Dlaczego
jednak ktoś ma mówić mojej żonie, co jest jej potrzebne do zawiezienia dziecka
do przedszkola. Jeśli taka Pani (lub Pan) uważają, że terenówka zapewni ich
potomstwu bezpieczeństwo, to jest to tylko ich sprawa. Że w miastach jest przez
to gorsze powietrze? Pewnie racja, ale skoro komuś to tak przeszkadza, to niech
się wyniesie do lasu. Ale oni nie zamieszkają w kniejach. Wiecie dlaczego? Bo
tam nie wolno wrzeszczeć, a bez moralizatorskiego krzyku ich życie traci sens!
A zatem, drogi czytelniku, jeśli
właśnie zamierzasz kupić coś, co zapiera dech w piersiach, musisz dla własnego
komfortu wyłożyć dodatkowe dwa (a może nawet cztery) złote. Tyle właśnie
kosztują zatyczki do uszu. Chociaż... Mam lepsze rozwiązanie! W takich
samochodach jest zwykle dobry sprzęt audio. Daj troszkę głośniej. Zagłuszysz
wrzaskunów, a twoja radość będzie podwójna! Miłej zabawy!
Radek Małecki
Radek Małecki
Ile to się słyszy w telewizji, że budowa czegoś tam nie może zostać przeprowadzona, gdyż Zielony nie pozwala ściąć krzaczka z jagodami. Budowa dróg, budynków, i oczywiście samochodów to sposób na przeżycie w trudnym świecie. Jeżeli mam wybrać: Swoje życie, a życie jakiejś pokrzywy, wybiorę to pierwsze i zetnę to zielsko w cholerę i zaparkuję tam swoją V8 (jak się takiej dorobię)
OdpowiedzUsuńTaka mała uwaga. Na początku napisałeś, że ten temat to taki mały przerywnik, a następnie wrócisz do samochodów. A dziennikarstwo motoryzacyjne nie polega na ciągłym pisaniu, że BMW jest drogie w eksploatacji. Mercedes jest niezawodny, a Fiata lepiej unikać. Coś takiego potrafi napisać każdy, dlatego też staram się pisać felietony ogółem o motoryzacji, niż w kółko o samochodach.
Jak dla mnie, takie artykuły jak ten, są o wiele cenniejsze, niż wyżej wspomniane. I z większym uśmiechem na twarzy się je czyta.
Do samochodów wrócę, ale też na pewno nie raz jeszcze będę "błądził" po obrzeżach motoryzacji, bo rzeczywiście motoryzacja to coś więcej niż kawałek blachy i "ileś tam" koni mechanicznych. Fajnie, że są ludzie, dla których ciekawe jest czytanie czegoś, co odrywa się od głównego nurtu. Dzięki.
OdpowiedzUsuńPrzepisy powinny być formułowane z sensem, a nie na bazie haseł propagandowych. Dlatego większość współczesnych regulacji proeco są oderwane od rzeczywistości i często wywołują więcej szkody niż pożytku.
OdpowiedzUsuńhttp://skupaut-grodzieniec.pl/