wtorek, 22 stycznia 2013

Motoryzacja dyskretna, czyli jak mieć dużo radości i nie złościć sąsiadów.




Tak to się porobiło, że w dzisiejszych czasach wcale nie trzeba być kimś bardzo ważnym, by mieć możliwość uskładać na niezłą furkę. Można  być chociażby specjalistą od sprzedaży w jednej z kilku intratnych branż. Tu pojawia się jednak pewien problem. Pracując w sprzedaży nie możesz jeździć samochodem drażniącym Twoich klientów. Gdybyś na przykład był super specem od ubezpieczeń w Szwajcarii, to Twoi klienci cieszyliby się, że jeździsz Porsche, bo to podkreślałoby, że znasz się na tym, co robisz. Proste: jesteś dobry – zarabiasz. U nas jednak tak nie jest. Niestety…
Tak więc mając trochę pieniędzy stoisz przed dylematem. Mógłbyś oczywiście kupić jakiegoś niedrogiego kompakta, ale nie po to pracowałeś i odnosiłeś sukcesy, żeby teraz nie móc sprawić sobie prezentu.
Oto kilka pomysłów na zagospodarowanie Twojej kasy w taki sposób, by nie złościć zbytnio klientów i sąsiadów. Będę posługiwał się obiegowymi opiniami, pod którymi niekoniecznie się podpisuję, ale które pomogą nam w osiągnieciu postawionego celu.

Gładko przechodzę więc do pierwszego samochodu. Skoda Superb. W nadwoziu „niby sedan” ma (moim zdaniem) koszmarnie brzydki tył, ale kombi to zupełnie inna historia. Poza tym technologia Volkswagen/Audi, a Polacy bardzo to lubią. Wnętrze jest, jakby to powiedzieć…. Volswagenowe! Jeśli ktoś to lubi, to OK. Dla mnie trochę nudne, ale czepiać się nie ma czego. Będziesz na pewno zadowolonym użytkownikiem, a Twoje otoczenie nie będzie Ci zazdrościć – bo to Skoda (cokolwiek ta opinia znaczy).
Idźmy dalej. Peugeot 508. Nawet nie trzeba wsiadać. Wystarczy rzut oka na fotele, by stwierdzić, że są niewiarygodnie wygodnie. Tak jest w rzeczywistości. Siedziałem i wiem. I jak w Skodzie Superb – kombi jest o wiele ładniejsze. W ogóle jestem zachwycony tym samochodem. Wnętrze jest super, cena na wyprzedaży rocznika 2012 więcej niż bardzo dobra (zaczyna się jakoś powyżej 70 tyś.). I jeszcze jedna rzecz. Kojarzycie reklamę tego samochodu? Gość jest w pracy, wszystko dzieje się szybko, wszystko wydaje jakieś dźwięki… Gdy ów pan wsiada do tego samochodu ogarnia go spokój, uśmiecha się. Nie kłamią. Też tak się poczułem wewnątrz. Rewelacja! A zazdrośnicy co powiedzą? Eeee, Francuz… Przypominam jednak, że „francuskie” określa wiele fajnych rzeczy, np. wino, sery, seks...
DESIGN
To teraz przeskoczę na daleki wschód i pozostanę tu chwilę dłużej, bo wspomnę o 2 samochodach. Oba są z tego samego koncernu. Kia Optima i Hyundai i40.
Hyudai i40… Kombi ponownie wygrywa urodą z sedanem. W ogóle to chyba pierwsze seryjne kombi w stylistyce coupe. Mercedes twierdzi że ich CLS Shooting Brake jest najładniejszym kombi w dziejach. Nie chcąc wyjść na idiotę nie będę tu bronił Hyundaia w tej kwestii, ale powiedzmy wymijająco, że byłby on w tej kategorii również na podium, lub bardzo blisko. Tak czy siak samochód jest śliczny, a wnętrze przywodzi na myśl prom kosmiczny. Materiały wykończeniowe nie są może jeszcze takie, jak u bardziej uznanej konkurencji, ale prawda jest taka, że również nic im nie brakuje i w żadnym wypadku nie drażni.
O Kia powiem tylko tyle, że zdjęcia nie oddają jej rzeczywistej urody. W realu jest to naprawdę przepiękny samochód, a wnętrze ma hm…. Po mojemu! Nic Wam to nie mówi, ale ja się tam świetnie czuję.
Jeśli chodzi o dwa powyższe samochody, to nie narazicie się na ostracyzm, bo to w końcu „koreańczyki”. Powie wam tak (z przekąsem) posiadacz jakiegoś dwudziestoletniego TDI…
To teraz Chevrolet Malibu. Jest to technologia Opla Insigni. Ale to Chevrolet… Tak usłyszycie, bo dla wielu frustratów Chevrolet to Daewoo. Samochód jest (podobnie jak Kia) dużo ładniejszy w rzeczywistości. Są nawiązania do Camaro: tylne lampy i zegary. Wnętrze jest wyjątkowo udane, a schowek pod otwieranym monitorem nawigacji – genialny! Minusy? Owszem są. Jest to głównie nierówna jakość plastików we wnętrzu. Materiały naprawdę dobre sąsiadują z tymi nieco pośledniejszymi, ale mówię Wam: nie będzie Was to denerwować dłużej niż tydzień. Później człowiek przestaje macać wszystko wokoło. 
I na koniec jeszcze dwa samochody dla nieco odważniejszych. Obiegowa opinia mówi: „Opel i Ford…..” – zakończenie znacie. Tak więc Ford Mondeo: ładny, fajny, duży i w ogóle, ale… Ja bym go w tej chwili nie kupił z jednego tylko powodu. Coś mi mówi, że niebawem będzie następca, który olśni nas urodą i smutno by mi było, że trochę nie poczekałem.
Nowy Mondeo w wersji kombi, widok z przodu.
Opel Insignia – klasyka gatunku wśród średniej kadry zarządzającej, czyli powinien kojarzyć się z nudą. Pobawiłem się jednak konfiguratorem i wyszło mi coś fajnego. Wziąłem wszystkie chyba możliwe zabawki elektroniczne, skórę łączoną z eko-skórą (oszczędność…) i najważniejsze: silnik benzynowy 250 koni ze standardowym napędem na cztery koła. Aha! Dorzuciłem jeszcze pakiet stylistyczny OPC. Dało to sumę około 145 tysięcy. Gdyby tak się jeszcze potargować… Byłoby naprawdę super!
Opel Insignia sedan - Zdjęcia nadwozia
                Powtórzę – nie podpisuję się pod obiegowymi opiniami, ale prawdą jest, że one funkcjonują. Dzięki nim jednak możemy jeździć czymś naprawdę fajnym nie budząc w sąsiadach chęci sięgnięcia po gwóźdź. Warto czasem z tego skorzystać.
                A kto jest zwycięzcą? Zwycięzca jest dopiero w okresie płodowym, ale jak się narodzi… Chodzi mi o następcę Alfy 159. To będzie prawdziwa ślicznotka. A sąsiedzi? Dla nich to jedynie Fiat w ładniejszej kurteczce!

Radek Małecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz